PIERWSZA POMOC




W medycynie mówi się o stanach nagłych przede wszystkim w związku z zagrożeniem życia. Może ono pojawić się znienacka lub wystąpić w terminalnej fazie choroby. Oznacza załamanie funkcji życiowych spowodowane czynnikiem zewnętrznym lub wewnętrznym. Brak szybkiej i odpowiedniej pomocy prowadzi w takiej sytuacji do śmierci. 

 

Czynniki wewnętrzne występują najczęściej na tle kardiologicznym, sercowo-naczyniowym (zawał mięśnia sercowego, choroba wieńcowa), oddechowym (napady astmy, całkowita niedrożność dróg oddechowych w wyniku ciężkiej infekcji, obrzęk płuc), neurologicznym (udary, stany drgawkowe) metabolicznym (mocznica, śpiączka cukrzycowa).

Nagłe zagrożenie zdrowia lub życia dotyczy wszystkich dyscyplin medycznych: stomatologii i okulistyki, laryngologii, psychiatrii, pediatrii i geriatrii, ginekologii i położnictwa, chirurgii, urologii, onkologii, medycyny paliatywnej... Zajmuje się nimi medycyna ratunkowa, nazywana kiedyś medycyną stanów nagłych, ostrych, krytycznych, katastrof. Jest to taki wielki worek, do którego wrzuca się wszystkie sytuacje, w których niespodziewanie dochodzi do zagrożenia zdrowia lub życia.

Złote minuty. Łańcuch przeżycia to schematyczne zobrazowanie współzależności warunkujących szansę ocalenia życia w sytuacjach nagłego zagrożenia. Podstawowe znaczenie ma uruchomienie systemu ratunkowego, czyli przekazanie informacji o zdarzeniu pod właściwy adres. Następnie liczy się reakcja świadka zdarzenia (wypadku komunikacyjnego, urazu przy warsztacie pracy, zasłabnięcia w domu). Jest niezmiernie ważne, aby ta osoba, przypadkowa lub ktoś z rodziny, nie tylko zadzwoniła po specjalistyczną pomoc, ale podjęła też działania ratunkowe – zatamowała krwotok, zrobiła sztuczne oddychanie. Taka nieprofesjonalna lecz umiejętnie udzielona pomoc przedmedyczna ma ogromne znaczenie. Trzecie ogniwo łańcucha wymaga sprzętu przywracającego akcję serca, jak np. defibrylator. Czwartym ogniwem jest już pomoc wysokospecjalistyczna. Aby łańcuch spełnił swoje zadanie, wszystkie jego fragmenty muszą być odpowiednio silne. W naszym społeczeństwie najsłabszy jest drugi element, na co składa się lęk i brak odpowiednich umiejętności udzielania pomocy.

W związku z poważnymi z wypadkami komunikacyjnymi i katastrofami używa się terminu „złota godzina”. To 60 minut, jakie mija od chwili urazu do decyzji, jak dalej postępować z poszkodowanym. Czy umieścić go na sali intensywnej opieki medycznej, czy kierować na stół operacyjny? Warunkiem dobrego wykorzystania złotych minut, gwarantującego najlepsze rokowania, jest dobrze funkcjonujący łańcuch przeżycia. Określenie „złota godzina” spotyka się też w odniesieniu do kardiologii i neurologii (złota godzina udarowa).

Sylwia Drobik, Paulina Mintzberg-Wachowicz

Komentarze

Popularne posty