To już prawdziwa plaga wybielania zębów poza
gabinetem dentysty. W tym względzie pomysłowość pacjentów nie zna granic. Zamiast
iść do gabinetu dentystycznego ludzie imają się różnych domowych sposobów albo
korzystają z oferty salonu piękności. Próba zaoszczędzenia na rzetelnej usłudze
stomatologicznej jest niczym innym jak narażaniem zdrowa. A dentysta prędzej,
czy później musi naprawiać szkody.
Wybielanie u kosmetyczki. Salony piękności
próbują konkurować z gabinetami dentystycznymi i wabią klientów oferując
wybielanie zębów po niższej cenie. Zabieg prowadzony przez osobę
nieprzeszkoloną, niewłaściwą techniką lub preparatem jest nie tylko
niebezpieczny dla zębów, ale i dla całego organizmu.
Oczywiście tylko dentysta kwalifikuje
pacjenta do wybielania, bo kosmetyczka nie dysponuje odpowiednią wiedzą na
temat przeciwskazań do tego zabiegu. A wśród przeciwskazań są ciąża i karmienie
piersią, wiek poniżej 16. roku życia, przebarwienia tetracykliną, schorzenia i
choroby dziąseł, choroby neurologiczne. Potrzebny jest więc wywiad, którego
kosmetyczka nie przeprowadza.
Po drugie, sprzęt i preparaty, którymi
dysponują salony kosmetyczne są wątpliwej jakości. - Niektóre stosowane w
takich miejscach środki zawierają aż 16 proc. nadtlenku wodoru, zaś norma to od
0,1 proc. do 6 proc. Użycie tak mocnego preparatu może spowodować nieodwracalne
zmiany w strukturze zębów, uszkodzić szkliwo i podrażnić okoliczne tkanki np.
dziąsła. W przypadku próchnicy także nie powinno się wybielać zębów, tylko
najpierw je wyleczyć. Kosmetyczka nie kontroluje takich kwestii, ponieważ nie
jest dentystą i nie wie, że wybielanie zębów z próchnicą może się skończyć
uszkodzeniem miazgi – mówi Waldemar Stachowicz z Centrum Leczenia i Profilaktyki
Paradontozy Periodent w Warszawie.
Niestety niejasne przepisy i powszechne
przekonanie, że tego typu praktyki nie stanowią realnego zagrożenia dla
zdrowia, powodują, że płaci pacjent. I to podwójnie.
Bezkrytyczna wiara w reklamy. Nie brakuje
ludzi, którzy wierzą, w działanie dostępnych na rynku past do zębów o działaniu
wybielającym. Te są o tyle bezpieczne, co nieskuteczne. Zawierają nadtlenek
wodoru w niewielkim stężeniu, krzemionkę, czy wyciągi roślinne, wybielają więc
w stopniu znikomym.
Są i takie, które zabarwiają dziąsła na
czerwono i dając większy kontrast między zębami a dziąsłami, wywołują złudzenie
rozjaśnienia.
- Każda z tych past ma określony wskaźnik
ścieralności RDA, od którego zależy intensywność działania. Do codziennego
użycia przeznaczone są te, których RDA wynosi 45, ponad 45 można stosować
najwyżej dwa razy w tygodniu. Częstsze mycie może prowadzić do nadwrażliwości
zębów i podrażnienia dziąseł. Pacjenci mający skłonność do chorób dziąseł,
powinni w ogóle zrezygnować z wybielania zębów. Jeszcze bardziej niebezpieczne
dla zdrowia są środki wybielające dostępne w Internecie. Są nielegalnie
sprowadzane z zagranicy. Zawierają groźne dla zdrowia stężenie nadtlenku wodoru
(nawet do 33 proc.)
Zrób to sam . Źródłem różnych dziwnych
przepisów jest oczywiście Internet, ludzie polecają jako niezawodne: sodę,
węgiel drzewny, cytrynę, sól, aby wymienić tylko kilka. Robione samodzielnie
pasty do wybielania, na przykład z sody lub zmielonego na pył węgla drzewnego,
owszem mają właściwości ścierające, więc usuwają osad, rozjaśniając nieco zęby.
Tyle tylko, że przy okazji ścierają szkliwo i osłabiając je w ten sposób -
tylko przyspieszają powstawanie nowych przebarwień. O tym oczywiście w
Internecie przeczytać już nie można.
Równie udane są eksperymenty z cytryną. Ale
ich efekty ujawnia dopiero badanie na fotelu dentystycznym. Cytryna zamiast
rozjaśniać, zakwasza środowisko jamy ustnej i rozmiękczając szkliwo naraża zęby
na działanie bakterii próchnicotwórczych. A te są niezawodnie skuteczne.
Sylwia
Drobik, Paulina Mintzberg-Wachowicz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz